Tylko dla czytelników o mocnych nerwach, a przynajmniej takich, co nie mają dreszczy na myśl o krwi, igłach i tym podobnych sprawach.
Do dnia dzisiejszego miałam takie marzenie, żeby zostać dawcą krwi. W dniu dzisiejszym marzenie zostało spełnione.
Zostałam dawcą krwi. Oddałam swoje pierwsze 450ml.
Wcale nie bolało, chociaż widziałam wyraźnie dziurę w igle, a dodam, że normalnie cieszy mnie jak igłę w ogóle dostrzegam.
Ale ciekawość i chęć oddania własnej krwi dla osób potrzebujących była tak silna, że przez cały ten czas bacznie przyglądałam się temu, co tam dzieje się w tej mojej ręce.
A działo się, oj działo 🙂
Już na samym początku tej przygody okazało się, że moje żyły nie są przyjazne a raczej wymagające, jak określiła to pani pielęgniarka. Znaleźć jakieś właściwe źródło tętniące życiodajnym płynem krwią zwanym, to było nie lada wyzwanie. Ani prawa, ani lewa ręka nie dawały 100% pewności, że uda się dokonać poboru.
Ale fachowe oczy trzech pań pobierających krew dostrzegły pewną szansę, mimo tego, że trzeba było nieco pogrzebać w mojej łapce, żeby ładnie wszystko poszło.
Oczywiście na tym się nie skończyło, bo trzeba było stać nade mną i trzymać wężyk w odpowiedniej pozycji, aby donacja zakończyła się powodzeniem i nie trwała godzinami.
Fotel był wygodny, towarzystwo bardzo sympatyczne, panie uprzejme, z poczuciem humoru i dużą wiedzą i doświadczeniem w poborze krwi. Czas zleciał szybko, krew także i usłyszałam, że mogę być z siebie bardzo dumna, bo wszystko zakończyło się sukcesem.
Po każdym takim oddaniu trzeba spędzić 15 minut odpoczywając po ciężkiej pracy organizmu. Nie miałam nic przeciwko, spędziłam ten czas na rozmowie zarówno z paniami pielęgniarkami jak i innymi krwiodawcami.
A na koniec jeszcze fajna niespodzianka – zestaw czekolad, wafelek, soczek i piękny kubek, w którym będę mogła sączyć poranną kawę.
Jestem bardzo zadowolona z podjętej decyzji i planu dnia dzisiejszego.
Tylko jedno pytanie mam do siebie. Dlaczego trzydzieści lat czekałam na to, żeby spełnić swoje marzenie z dzieciństwa.
Lepiej późno niż wcale.
Zatem spełniajmy swoje marzenia, nawet jeśli mają dłuuugą i siwą już brodę.
A na dodatek spłacam dług z młodości.
Podczas choroby mojej mamy, która dostała krew w szpitalu, obiecałam światu, że dług zostanie przeze mnie spłacony, że oddam tę krew, która ratowała życie mojej mamy.
Zaczęłam spłacać.