Wędrówka z Zeziem i obiad w lesie

czyli jemy i idziemy

Pisanie bloga jednym ciągiem ma swoje dobre i złe strony. Dobra to taka, że jak już mnie najdzie na pisanie, to mogę tak pisać i pisać i czasem nie zauważyć, że zaczynam robić to bez składu i ładu. Natomiast złe strony są takie, że jednak każdy wpis należałoby jakoś zacząć zanim przejdzie się do sedna sprawy. A ile w głowie może być pomysłów na zaczęcie? No ile?

Właśnie, tym razem nie wiedziałam jak zacząć i napisałam, że nie wiem jak zacząć ;P

I tu skład się posypał a ładu już dawno zabrakło. To może jednak polećmy już z materiałem 😀

Wyprawa z Zezolem do lasów w okolicy Barbarki to jedno z moich ulubionych zajęć. A gdy do tego dołożę jeszcze jedzenie, które można spożyć na natury łonie… słuchając odgłosów lasu, to już zupełnie należy do przeżyć z górnej półki.

Zabrałam ze sobą na wycieczkę znanego już Wam psa Zezola i pudełko z zawartością kaloryczną – słowem z żarciem.

Znalazłam fajną ścieżkę, gdzie na pewno człowieki nie chadzają zbyt często, a zwierzęta za to zapuszczają się dość intensywnie, co mi uświadomił Zezio znikając raz za razem w młodniku.

Nie przeszkodziło mi to absolutnie w spoczęciu w pewnym dole, który nadawał się właśnie do celów odpoczynkowo-konsumpcyjnch.

Taka trasa spaceru i miniaturka zdjęcia z podpisem: TU JEDLIŚMY

Wyciągnęłam jedzenie i spożywałam obiad (na zimno niestety, ale i tak było dobre) w towarzystwie psiego pyska i drących się bardzo ptaków.

Lubię bardzo takie niekonwencjonalne rozwiązania. Czytając po raz kolejny te słowa powyżej stwierdzam, że nie oddają one nawet w małym stopniu emocji i przyjemności jakie miałam będąc w owym czasie w tamtym miejscu. Ale napisałam o tym parę słów, może komuś też przyjdzie do głowy podobny pomysł i zabierze swojego przyjaciela wraz z pudełkiem jedzenia na obiad w lesie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *