Letni Mors

czyli moje pierwsze pływanie w piance w morzu

Pływanie w morzu kojarzyło mi się do tej pory tylko z wakacjami i chlapaniem się wśród morskich fal, podskakiwaniem i machaniem rękoma i nogami przypominającymi styl żabki.

Oczywiście wszystko to było nieudolne i pozbawione jakiegokolwiek ładu i składu. Przecież podczas urlopowego wypoczynku nad morzem nikt nie będzie mierzył sobie czasu przepłyniętego w takim akwenie.

A jednak mnie się w końcu zdarzyło. Od dawna już zazdrościłam Przemkowi tego, że od czasu do czasu ubiera się w piankę i zasuwa na plażę dla triathlonistów. Też bym kiedyś tak chciała – rzuciłam sobie pod nosem.
Nadszedł dzień, kiedy moja zachcianka stała się faktem. Po udanych zawodach Enea Ironman 70.3 Gdynia w sobotę (to wydarzenie zostanie opisane niebawem) wybraliśmy się niejako w nagrodę, na pływanie w morzu właśnie w takiej konwencji jaką wcześniej opisałam.

Ależ byłam z siebie dumna i nadal jestem. Udało mi się przepłynąć w sumie około 400m w morzu kraulem, nie robiłam długich przerw między przepłyniętymi odcinkami i wyszłam tak naładowana pozytywną energią, że dobry nastrój trzymał mnie do dnia następnego.

Do sukcesu należy dołożyć również umiejętne przebranie się ze stroju do pływania w normalne ciuchy w środku samochodu. Dobrze, że to był spory wóz Przemka, ale pewnie w moim aucie też przyjdzie mi się kiedyś przebierać.

Na parkingu na Polance Redłowskiej zostawiliśmy autko, ubraliśmy się w pianki, zabraliśmy bojki i ruszyliśmy nad brzeg morza.

Było nawet trochę ludzi na samej plaży, ale są chyba przyzwyczajeni do widoków gości w piankach, bo jakoś nikt nie zwrócił na nas większej uwagi. Można było spokojnie pływać, bo amatorów kąpieli w tej temperaturze było niewielu. Dosłownie 2 osoby i my dwoje.

Plaża triathlonistów. To brzmi dumnie 😉

Dość daleko przed siebie można iść bezpiecznie, cały czas jest grunt pod nogami i to nawet niezbyt głęboko. To dawało mi poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej, że Przemek pływał po tej samej linii, tylko nieco szybciej. Dodatkowo bojka, która była uwiązana do mojego pasa, również spełniała swoje zadanie, dając mi komfort spokojnej głowy.

A jeśli chodzi o głowę, to przetestowaliśmy patent na zanurzenie głowy w zimnej wodzie. Jakiś czas temu kupiliśmy czepki neoprenowe. Dają naprawdę dobry komfort cieplny a założenie na niego czepka silikonowego, spełniło swoje zadanie. Można tak startować na zawodach.

Wyglądamy jak bobasy, prawda?

Jeszcze filmik z mojego pierwszego pływania w morzu. Filmik nie stanowi całości pływania, ale taką małą zajawkę, która została nagrana już po całym treningu.

Błędów w technice nie komentujemy, sama je widzę 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *