Jak w tytule. Człowiek się napatrzy na najlepszych jak to wyjeżdżają na obozy do Szklarskiej Poręby czy inne hiszpańskie Bieszczady i zaczyna zazdrościć. A jak zaczyna zazdrościć, to zaczyna również kombinować, że przecież też bym mogła, że wystarczy tylko chcieć.
I faktycznie. Wystarczyło tylko chcieć. Łącząc pożyteczne z przyjemnym, a zatem opiekę nad zwierzyńcem w zaprzyjaźnionym miejscu, po cichu dodam, że jest to moje miejsce na Ziemi, a urlopem spędzonym bardzo aktywnie, znalazłam się tu i teraz na własnym obozie kondycyjnym wyłącznie dla mnie 😀
W dniu dzisiejszym na poranny rozruch 2 km spacer po lesie w towarzystwie moich najlepszych przyjaciół: Zezola i Retta. Frocia z racji wieku, spacerowała wokół jarzębiny, ale i tak wróciła zadowolona.
Obowiązków opiekuńczych ciąg dalszy czyli śniadania dla psiaków i kociaków a także przygotowanie posiłku dla siebie. Elite Diet zawieszone na czas wyjazdu więc jestem zdana wyłącznie na własne umiejętności kulinarne.
Jaglaneczka na mleku z gruszką zebraną w sadzie i dżemem malinowym, który podprowadziłam ze spiżarni. Mam nadzieję, że nikt się o ten dżem nie obrazi, a pyszny jest, że hoho.
Wszystko zrobione, kawa wysiorbana, jaglanka się studzi, można szykować się na pierwszy obozowy trening biegowy.
Ja widać powyżej, trening można zaliczyć do udanych. Zdobyte dwie korony, którymi pocieszę się niezbyt długo, bo z pewnością Anusia mi to zabierze jak tylko ubierze buty biegowe na nogi. Ale PR na trasie z kapliczki zostanie mój na zawsze. No, może do następnego rekordu.
Dzisiaj w planie jeszcze szykowanie roweru i mała przejażdżka do Czernikowa i nazad. Zobaczymy, bo pogoda robi się nieciekawa.
CIĄG DALSZY NASTĄPI…