czyli idę do pracy na popołudniową zmianę
A tak mnie naszło na napisanie szybkiej notki, bo pozostaję pod wrażeniem tego, co widziałam na dzisiejszym porannym spacerze.
Jak wszyscy mnie znający wiedzą, należę do osób, które są rannymi ptaszkami. Lubię wstać wcześnie i zaczynać dzień ze świadomością długich, dostępnych godzin do wykorzystania.
Mając Zezusia za przyjaciela od 4 lat, codziennie rano chodzimy na spacer stałą trasą, która wynosi niecałe 2 km. Od pewnego czasu (tego trudnego teraz), odkąd pracuję na zmiany, przedłużamy ten spacer o wizytę w naszym najlepszym na świecie lasku na Bema.
Również dzisiaj tam zajrzeliśmy, po nocnym deszczu przyroda przywitała nas taką soczystą zielenią, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Do tego jeszcze ptaki dołożyły swoje śpiewy, które starałam się nagrać i na dyktafon i na krótkim filmiku poniżej.
Jeszcze tylko kilka zdjęć, które pokazują może w połowie piękno tego, co czeka na każdego rano (no ok, nie tylko rano) w lesie. Przyznacie, że można się zachwycić…
A jeszcze jedna wiadomość, chociaż nie z dnia dzisiejszego.
Będąc na jednym z tych porannych spacerów, w tymże lasku odwiedziła nas… sarna. Przebiegła z prędkością sporą w poprzek drogi i pobiegła dalej w lasek. Nie mam pojęcia jak i skąd ona się znalazła w tym lasku, a lasek w swoim obwodzie ma tylko 1,6km 🙂
Tym optymistycznym akcentem kończę szybką notkę i zachęcam jednocześnie do odwiedzania miejsc pięknych, które być może znajdują się niedaleko domu, a na które albo nigdy nie mamy czasu, albo nigdy się odważyliśmy zachwycić tym, co widzimy.
Lasek przy domu to super sprawa 🙂 Taki spacer na dobry początek dnia to zastrzyk energii 🙂
Oj tak, racja absolutna 🙂